PPA Gliwice

piątek, 1 lipca 2011

Jutro mam 3 egzaminy, stąd też notka ;P Ale jest o czym pisać :)
W piątek przed zawodami tj. 24.06 odbyły się seminaria z Terezą Kralovą i Lucie Dostalovą, jednym słowem REWELACJA! Dużo cennych uwag, fajne torki (w przeciwieństwie do większości uczestników, bardziej podobał mi się tor Lucki, w tym od Terezy nie dobrnęłam nawet do połowy ;P), i ponownie usłyszałam to samo co w marcu od Polony-za rączą, piesek za rączką... Zoe zawsze wywala w kosmos i nie potrafi biegać blisko mnie, muszę się tym w końcu zająć. W każdym razie już wiem do kogo będę cisnąć na intensivki w miarę możliwości :D. Wieczorem kolejna miła niespodzianka, przyjeżdża sędzia, od razu widać że to niesamowicie sympatyczny człowiek a po chwili Olga mówi że Sasha chce zrobić zdjęcie Zołczowi który jest "very cute" :D Byłam oczywiście wniebowzięta i zaczęłam się wszystkim chwalić ale na drugi dzień okazało się że sędzia po prostu pała niesamowitą miłością do każdego psa bez wyjątku ;D

Pogoda w zawody średnio dopisała, było zimno, deszczowo, wietrznie a za chwilę gorąco i słonecznie, nie cierpię takiej pogody. Biegałyśmy aż 2 razy więc uuuu szaleństwo...
Oto nasz niezaliczony, już trzeci egzamin :)

Rzadko to mówię... ;P ale jestem zadowolona, to że źle weszła w slalom to moja wina, stałam zbyt blisko, wtedy w borderzym móżdżku pojawia się takie "ona jest tak daleko, musze ją dogonić za wszelką cenę!" i wtedy mamy zderzenie czołowe z 2 tudzież 3 tyczką. O huśtawkę też nie jestem zła, wcześniej miała strefy bez komendy a później przerobiłam na komendę, tutaj powiedziałam za późno i za cicho, stąd ten flajer. Ogólnie fajnie, wszystkie pozostałe strefy zaliczyła, w agility open miała jakieś dziwne problemy z trafianiem w tunele, nie mam pojęcia skąd to się wzięło no i było trochę wolno ale to na pewno z mojej winy bo ja ślimaczyłam (ale miałam wtedy gorączkę więc chociaż raz mam usprawiedliwienie ;P) no i jak się okazalo Zoe ma coś z łapą, po drugim przebiegu zakulała i tak też zakończyła się jej kariera na tych zawodach, w niedzielę została w domu. Teraz już jest jest wszystko cacy, wyszarpałam łapkę na wszystkie strony ;) I wygląda na to że to nie jest staw, mimo wszystko w poniedziałek mamy wizytę i będziemy robić zdjęcia, trzymajcie kciuki.
A w niedzielę zawody frisbee w Opolu, za to też trzymajcie kciuki bo jak na razie fristajl jeszcze nawet w głowie się nie wykluł... tak więc brak przygotowania na najwyższym poziomie ;)
No i zdjęcia oczywiście!

To jest chyba najlepsze jakie dotychczas mamy z agilitowych, nie mogę się napatrzeć :D

I wyżej wspomniany flajer

I pluskający się Zołczi by Kasia :)

6 komentarzy :

  1. Weszłam na blog zupełnie po coś innego, a tu zonk, notka o.O znowu mnie zaskoczyłaś ;D
    trzymamy mocno kciuki za zdjęcia łapy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że nie pobiegłyście w niedziele :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne zdjecia . My też ćwiczymy Agility ,ale niestety nie profesjonalnie :(
    Ciekawy blog.

    Zapraszam do siebie
    www.pinczerka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne fotki. Jesteście świetne. Mimo waszych błędów i tak idzie wam rewelacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na mój blog (adriana34.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteście i tak superowe! Uwielbiam wasz blog!

    OdpowiedzUsuń