Seminarium w Forli

piątek, 7 lutego 2014

Na zaproszenie włoskiego klubu La Furiosa A.S.D w dniach 26-27.01.2014 prowadziłam sztuczkowe seminarium w mieście Forli. Podróż do Włoch zapowiadała się całkiem przyjemnie, godzina z Krakowa do Wiednia, tam jakieś 15min na przesiadkę i kolejna godzina do Bolonii. Wysiadłam z pierwszego samolotu i przerażona biegłam do bramki na kolejny boarding, byłam pewna że nie zdążę, szczęście w nieszczęściu że lot miał być opóźniony, najpierw o godzinę... Średnio co pół godziny informowali nas, że samolot wciąż nie jest gotowy do lotu, były też radosne zmiany bramek, żeby podróżni nie narzekali na nudę :D Tyle dobrze, że udało mi się zakumplować z pewnym Włochem, który handluje płytkami ceramicznymi w Afryce :D Zamiast o 20:10 wyleciałam z Wiednia o 00:00, przez ten czas zdążyłam dowiedzieć się więcej o rodzinie owego Włocha niż wiem o swojej własnej :D Ale był przemiły i nawet napisał Monice smsa że nasz samolot ma opóźnienie i będziemy na miejscu kilka godzin później. Muszę przyznać, że przeżyłam mały szok gdy zobaczyłam stewardesy austriackich linii lotniczych - czerwona spódnica, do tego czerwona bluzka, czerwony żakiet, czerwona apaszka oraz czerwone rajstopy, buty i szminka :D Nie taka miła czerwień, raczej taka w kolorze jarzębiny, naprawdę ten uniform zrobił na mnie wrażenie :D
W Bolonii czekały na mnie Monica (jedna z organizatorek) oraz Paulina (mój tłumacz), potem już tylko godzinka drogi samochodem do Forli i ustalenie szczegółów.

W sobotę semi miało zacząć się koło 9:00, nie wyszło, Włosi zawsze mają czas :D Zaczęliśmy koło 11:00 od krótkiego wprowadzenia, niestety nie dali się namówić na dłuższy wykład. Mówiłam czym są sztuczki, co możemy dzięki nim uzyskać, jak pracuję z psami a czego robić nie lubię, jakich narzędzi używam itp.

Okazało się że ekipa jest całkiem spora :D

Był między innymi wyżeł, który zaskoczył mnie wielką chęcią do pracy, w mig pojmował ideę i zrobiliśmy wszystko co jego pani sobie wymyśliła :) Szalony i pięknie pracujący bokser Kira, były również kundelki, dość duży, stateczny i myślący Lampo, Rasty wesoły piesek który równocześnie bał się ludzi i musieliśmy z nim "uciekać" jak najdalej, Ariel również miała problemy ze strachem, bardzo bała się dźwięków ale gdy tylko warunki były dla niej optymalne, pracowała bardzo ładnie :) Standardowo były rónież bordery, większość z nich była na tyle zaawansowana, że mogliśmy śmiało robić trudniejsze rzeczy, jak wskakiwanie na stopy, stanie na przednich łapach czy trupa. Najbardziej w pamięci zapadł mi mini pudelek Giotto <3 W niedzielę pojawił się jeszcze całkowicie zielony szczeniak owczarka australijskiego. Łącznie było 12 psów w sobotę i 13 w niedzielę, zdecydowanie przekroczyli max który mam zawsze na seminariach ale chyba się udało i wszyscy wydawali się być bardzo zadowoleni :D

Kilka fotek by Stefano Bagno - foto






Prowadziłam we Włoszech już 3 seminaria i zauważyłam że panuje tam trend, trend który był u nas kilka dobrych lat temu. Mianowicie Włosi uważają, że jedyne słuszne narzędzie to kliker a jedyna słuszna metoda nauczania to kształtowanie. Niektórym trudno było przekonać się do naprowadzania czy tez połączenia naprowadzania z kształtowaniem, niestety warunki były zbyt trudne na sesję stricte z kształtowania (obce miejsce, dużo zapachów, dużo kręcących się i rozmawiających ludzi) psy musiałyby mieć naprawdę nerwy ze stali :D. Z racji tego, że nie robią nic poza kształtowaniem mają dużo zaczętych ale nieskończonych zachowań i nie mają komend (to głównie na Sardynii, o tym w następnej notce). Była też zawsze burza pytań "dlaczego robię to bez klikera???", dla jednych było to całkiem zrozumiałe, dla innych to nowość że czasem lepiej jest nie używać klikera a pies jest w stanie zrozumieć zadanie bez niego. Na szczęście większość udało mi się przekonać do troszkę innego stylu pracy i pieski pięknie śmigały mimo rozproszeń :) Niewątpliwie wszyscy byli bardzo pozytywni, mieli bardzo fajne pomysły na sztuczki, większość słuchała i nie musiałam przy każdej sesji powtarzać tego samego. Z większości osób aż bił niesamowity entuzjazm i radość z pracy z psem, było widać że dużo pracują i że robią to z głową, na pewno mogłabym się od nich bardzo wiele nauczyć :D

Wielkie podziękowania należą się Paulinie, która jako osoba nie mająca zielonego pojęcia o psach (ma tylko kota :D) poradziła sobie doskonale. Mało tego, jak już pojęła ideę to tłumaczyła ludziom bez mojej pomocy! Poza tym jest spoko ziomalem i hejterem, dzięki że mogłam nabijać się z Twojego polsko-włoskiego akcentu przez te dwa dni! :D
Usłyszałam naprawdę bardzo wiele miłych słów, to strasznie motywuje do dalszej pracy! I z każdym musiałam robić po co najmniej 3 "przytulane" fotki na zakończenie ;D
Podróż powrotna już bez przykrych niespodzianek, wszystko zgodnie z planem. Co prawda miałam 3h przesiadkę w Wiedniu ale nie płakałam ani troszkę, mają tam skórzane siedzenia, WiFi i można nawet sobie podładować komputer! Nic mnie tak nie cieszy jak prąd i WiFi na lotnisku <3

Na zakończenie filmik który bardzo mi się podoba ze względu na szalony wybuch entuzjazmu! :D Oczywiście nie było takich owacji po każdym udanym wykonaniu, tutaj jednak była to druga sesja z zawijania się w kocyk, wcześniej przeszliśmy długą drogę przygotowania psa do tej sztuczki, robiliśmy kilka ćwiczeń które miały pomóc w zrozumieniu zadania. Pod koniec drugiej sesji udało się! :D Niestety trzeba mieć konto na Facebooku żeby zobaczyć ten filmik :)


Jak się okazuje wieści szybko się rozchodzą, chwilę po powrocie dostałam zaproszenie na kolejne seminarium które ma się odbyć stosunkowo blisko Forli - w mieście Modena :) Tak więc wracam tam we wrześniu, mam nadzieję że będzie tam chociaż część ekipy z Forli bo pracowało się z nimi naprawdę fantastycznie! :D

Sorin - 10 miesięcy

poniedziałek, 3 lutego 2014

Gdyby ktoś jeszcze nie widział na Facebook'u czy YouTube to zapraszam do oglądania nowego filmiku z Sorinem w roli głównej :)



Obiecałam że będę pisać w notkach więcej niż po jednym zdaniu :P
Po pierwsze chodzenie przy nodze, zaznaczam że slow motion nie było po to żeby podkreślić zajebistość tegoż ćwiczenia czy żebyście powiedzieli "wooooooow ale suuuuuper". Po prostu było dość ciemno, ustawiłam za krótki czas (nagrywałam lustrzanką) i w normalnym tempie wyglądaliśmy jak duchy :D Slow mo pozwoliło pozbyć się tej dziwnej smugi :) Do rzeczy, z chodzenia jestem aktualnie bardzo zadowolona, przy okazji relacji z seminarium z Siv pisałam, że pojawiło nam się jęczenie. Na chwilę obecną (niestety w obedience NIGDY nie możemy być niczego pewni :D) mogę się pochwalić że jęczenie zostało przepracowane i nie występuje, co prawda ćwiczymy tylko normalne tempo, z wolnym muszę jeszcze poczekać. Zatrzymania i zwroty mi się podobają, sporo czasu poświęcam nad zakrętem w lewo przez co zakręt w prawo troszkę nam poleciał ( jest za daleko od nogi ), ale nie przewiduję problemów w przepracowaniu tego, najgorsze za nami :D Jeśli chodzi o zwrot to po raz kolejny wybrałam ten z obieganiem, to dość trudna wersja ale jestem jej fanką i bardzo lubię to maglować :D
Moja głupota objawia się przy sposobie chodzenia, od zawsze marzyłam o tym, żeby mój pies chodził przy nodze krokiem hiszpańskim (czyli z dynamicznym wyrzucaniem łapek) i tego też na siłę uczyłam Madi chociaż kompletnie nie miała do tego predyspozycji. Jak już nam się udało to osiągnąć i zaczęło wyglądać w miarę sensownie (co trwało straaaaasznie długo) uznałam, że jednak ona się przy tym męczy i nie powinna tak chodzić, zaczęłam uczyć od nowa normalnego chodzenia :D Natomiast Sorin ma naturalne predyspozycje do takiego chodu (podobnie jak jego tata Joy) ale tym razem bardzo nie chciałam żeby to robił dlatego go blokuję jak tylko mogę. Podsumowując, biedne pieski :P

Pachołek na chwilę obecną jest super, taki jaki sobie wymarzyłam, mam nadzieję że tego nie spartaczymy :D Całkiem szybki, zatrzymanie równiutko za i borderza przyczajka, moje marzenie zostało spełnione :D

Kwadrat o ile w momencie nagrywania wyglądał całkiem sensownie (również szybko, fajne i dynamiczne zatrzymanie z lekkim ślizgiem i przyczajka) tak po próbie naprawienia go (chciałam, żeby świadomie zatrzymywał się idealnie na środku przy tylnej taśmie) niestety jak to zwykle bywa, zepsułam wszystko co wcześniej wypracowałam :D

Pozycje również są satysfakcjonujące, mamy fajne "wyrzuty" tak samo jak "dokładanie" zadka na raz, bez zbędnych kroczków, przyczajka na tyle lekka, że da się oglądać. Muszę tylko popracować nad tym że robił równo (troszkę mu ucieka pupka na prawo) oraz nad natychmiastowym dokładaniem głowy przy siad-waruj.

Frisbee i skoki, tutaj uprzedzam wszystkich strapionych sorinowym zdrowiem. Do tej pory prześwietlany był 2x, w wieku 3mies (ponieważ bałam się że może mieć dysplazję, nie lubił dotykania w biodra i piszczał przy naciąganiu tylnych łap). Na szczęście moje obawy się nie potwierdziły, stawy miał przepiękne i okazało się że jest po prostu nietykalski ;) Na wszelki wypadek zrobiliśmy powtórkę prześwietlenia w wieku 9mies (raz żeby się upewnić i spać spokojnie, dwa że świetnie zniósł premedykację więc nie było to dla niego jakieś specjalnie tragiczne przeżycie) i tutaj ponownie wielka radość, wet powiedział że Sosik ma idealne wręcz książkowe stawy :) Wtedy też zaczęłam pozwalać mu na skakanie oraz przedstawiłam mu frisbee :D Zaznaczam, że nie robi tego często, max raz w tygodniu, jeśli wcześniej pies był odpowiednio prowadzony i przygotowany to później nie ma problemu z większością podstawowych frisbowych elementów (mam tutaj na myśli np aport, puszczanie, czytanie mowy ciała przewodnika, słuchanie i myślenie w pobudzeniu, wplatanie sztuczek itd.). Poza tym częste rzucanie młodemu psu frisbee byłoby jak strzał we własne kolano, raz że nie chcę żeby coś mu się stało, dwa, że nie chcę żeby czuł przesyt czy traktował to jako codzienny rytuał który trzeba odhaczyć :) W każdym razie okropnie cieszę się, że Sorin bardzo myśli, wszystko co zostanie wyrzucone zostaje złapane, to chyba jedyne co mogę powiedzieć, ciężar spadł mi z serca jak zobaczyłam, że nie ma zapędów kaskaderskich :D Całkiem fajnie też ogarnia ciało, jest zadziwiająco dobrze skoordynowany jak na tak młodego psa wielkości słoniątka, Madi w wieku roku wciąż nie wiedziała skąd jej wyrasta która kończyna... Zwróćcie też uwagę na to, że jest bardzo wysokim psem jak na bc (57cm) a ja jestem dość niska jak na przeciętnego człowieka ;D Więc nie wydaje mi się, żeby skakał jakoś specjalnie wysoko (rzucam mu zawsze szybkie i płaskie backhandy z pozycji klęczącej :P).

Sztuczki... cóż tutaj kolejny geniusz tej dziedziny w rodzinie :D Ogromnie kocha sztuczki, kocha je po prostu wykonywać i sprawić mi przyjemność, zadziwiające jest to, jak bardzo jest zmotywowany żeby to robić i równocześnie niespecjalnie zależy mu na nagrodzie samej w sobie, jest psem który mógłby robić cuda na miłe słówko. Jeśli chodzi o sposób nauki to zdecydowanie preferuje kształtowanie, UWIELBIA myśleć natomiast nie przepada za naprowadzaniem i potrafi się przy tym zgasić (bordercio :P). W związku z tym 90% sztuczek które widzicie na filmiku była kształtowana. Taki typ psa ma swoje plusy i minusy, z jednej strony fajnie bo to wymaga ode mnie więcej zaangażowania, zmusza mnie do doskonalenia moich umiejętności klikania natomiast niewątpliwie czasem chciałoby się coś przyspieszyć i skrócić drogę, piesek wtedy mówi że nic z tego i on podziękuje za taką pracę ;)

Hopstój, zaczęłam to robić po semi z Siv która przekonała mnie, że taka wersja jest najładniejsza. Trwało to dość długo (na filmiku jedno z pierwszych udanych wykonań) ale udało się i jestem bardzo zadowolona z efektu. Mamy niski podskok, bardzo sztywny, łapki są równiutko, ładnie się kontroluje i napina mięśnie. Mam nadzieję że tego też nie spartolimy :D

Mimo tego, że jest tak młodym psem a do tego samcem, pracuje mi się z nim cudownie, wręcz odpoczywam gdy coś robimy razem (nie jest to wieczna walka o to kto ma rację jak w przypadku Zoe). Nawet nie chcę, żeby było lepiej, chcę żeby ciągle było tak samo a świat będzie piękny i tęczowy :D

Należy się też kilka słów wyjaśnienia na temat lokowania produktu. Kilka miesięcy temu napisał do mnie Stefan (przemiły człowiek swoją drogą :)) i zapytał czy mógłby zasponsorować jeden z takich filmików. Osobiście nie widzę nic złego w tego typu współpracy, jeśli ktoś wam coś takiego zaproponuje to proponuję się po prostu zgodzić :) Zależy oczywiście od warunków jakie proponują, my dostaliśmy kilka worków karmy w zamian za przedstawienie logo NutriCanis podczas filmiku. Frisbee i tak potrzebowałam, bandamka mnie nie boli, poduszka jest super, karma psom smakuje a Stefan jest bardzo zadowolony i strasznie podoba mu się filmik :) Domyślam się, że każdy myśli sobie "sprzedała się!", otóż nie, raczej nie ma co spodziewać się pieniędzy przy tego typu produkcjach ;)